Galeria przy ul. Mariackiej 46/47 w Gdańsku

czynna od poniedziałku do piątku w godzinach 11.00-17.00

Galeria ul. Mariacka

Rozmowa z Antoniną Kałużną, wnuczką Stanisława Koniecznego

Galeria ZPAP w Gdańsku. Stanisław Konieczny (1933-1981). Ceramika. Od 21 maja do 20 czerwca 2018


Grażyna Tomaszewska-Sobko – Wystawie w galerii ZPAP towarzyszy wywiad udzielany przez autora wystawy. Obecnie mamy nietypową sytuację, ponieważ artysta nie żyje już od 37. lat. O Stanisławie Koniecznym opowie nam jego wnuczka Antonina Kałużna.

Jaki obraz dziadka wytworzył się w Pani wyobraźni, w Pani emocjach, na podstawie śladu jaki po sobie zostawił?

Antonina Kałużna- Przede wszystkim nasuwa mi się kilka słów-kluczy: pracowitość, skromność, na pewno duża wyobraźnia. Oprócz artysty drzemał w nim matematyk i chemik. Pierwsze moje zetknięcie z jego wizerunkiem to były oczywiście stare fotografie, kiedy to urzekł mnie swoim wyglądem. Mimo tego, że byłam małą dziewczynką to już wtedy zauważyłam, że był bardzo przystojnym mężczyzną. Miał kręcone włosy i piękne oczy. Nie dziwię się, że urzekł babcię ( Janinę Karczewską- Konieczną, również rzeźbiarkę, dop. G.T.-S.). Muszę przyznać, że byli trochę „fikuśną” parą, jeżeli można tak powiedzieć. Poznali się w Liceum Plastycznym, a ich miłość przetrwała aż do końca. Dziadek był bardzo małomówny, ale dynamiczny. Był człowiekiem czynu, bardzo pracowitym. Oprócz twórczości artystycznej, dodatkowej pracy zarobkowej (kreślił rysunki techniczne dla lotniska na Zaspie), wybudował dwa domy .

G.T.-S.- A jak Pani ocenia rzeźby Dziadka w kontekście czasu jaki upłynął od momentu ich powstania?

A.K.-Nawiązując do samych form rzeźbiarskich, to oczywiście moja osobista opinia, uważam, że są ponadczasowe. Wpisywały się oczywiście w ówczesny nurt, ale oglądając jego wczesne prace, odnoszę wrażenie, że zarówno dzisiaj jak i w przeszłości, świetnie wpisują się zarówno w przestrzenie wystawiennicze jak i kolekcje prywatne. Jego poszukiwania krążyły wokół światła. Warto tu wspomnieć o pracy zatytułowanej „Prześwit”, która znajduje się w Parku Oliwskim w kolekcji Muzeum Narodowego w Gdańsku. Praca ta została stworzona specjalnie z myślą o tym konkretnie miejscu. I tak jak wiele założeń architektonicznych uwzględnia kierunki z jakich powinno się ją oglądać. Zakłada konkretną porę dnia w której można oglądać tytułowy „Prześwit”. Jego prace ceramiczne nawiązują głównie do architektury. I co ciekawe, mimo swojej monumentalnej formy są bardzo lekkie. Nie wiem jak zostało to rozwiązane technologicznie i mam wątpliwości , czy ktokolwiek wie, bo dziadek nie zawsze dzielił się swoimi sekretami.

G.T.S.- A jak opisała by Pani miejsce gdzie powstawały te prace?

W pracowni na piętrze była strefa wystawiennicza, gdzie dziadkowie przetrzymywali swoje prace. Ale schodząc do piwnicy czułam się jak w pracowni alchemika. Dziadek tworzył tam samodzielnie swoje szkliwa. W szafach stały stare, szklane słoje opisane pięknym kaligraficznym pismem, a w nich, co było dla mnie absolutnie magiczne, właśnie szkliwa. W ostatnim pomieszczeniu były wielkie kawały gliny. Kiedyś nie było sklepów dla ceramików. Glinę trzeba było wykopać, a potem przygotować do pracy. Pracownia tętniła życiem. Przychodziło tam wielu artystów, często aby skorzystać z możliwości wypału w piecu ceramicznym, który zresztą dziadek sam zbudował. Ale także przebywali tam uczniowie babci, których uczyła ceramiki.

G.T.S.- Babcia i dziadek brali udział w bardzo wielu wystawach i konkursach zagranicznych. Czy mogli wyjeżdżać, aby osobiście uczestniczyć w otwarciach, czy ogłoszeniach werdyktów?

A.K.- Z tego co mi wiadomo, na wystawy i konkursy tylko wysyłali prace. W roku 1970 na II Międzynarodowym Biennale Ceramiki Artystycznej w Vallauris we Francji babcia i dziadek zajęli ex aequo I nagrodę. Przy czym jurorzy nie wiedzieli, że są małżeństwem, bo babcia posługiwała się swoim nazwiskiem panieńskim. Niestety nie dostali pozwolenia na wyjazd i osobiste odebranie nagrody. Być może było to związane z tym, że zawsze byli wierni swoim ideałom, nigdy nie byli związani z partią. Zawsze byli ludźmi wolnymi. Ale warto wspomnieć o tym, że w związku z tym, że patronat nad wspomnianym biennale objął Pablo Picasso, nagrodzeni otrzymywali prace tego wybitnego artysty. Do tej pory wisi ona w domu.

G.T.S.- Dziadkowie tworzyli , tu mam oczywiście okres kiedy tworzyli wspólnie , ponieważ Pani babcia jest czynną artystką do dzisiaj, w dosyć ciężkich i specyficznych czasach. Jak sobie radzili ? Bo jak wiemy rynku sztuki raczej nie było.

A.K.- Na pewno było ciężko. Był taki czas, kiedy babcia Janina jednocześnie studiowała, uczyła w Liceum Plastycznym i projektowała witryny sklepowe. Dziadek Stanisław również studiował, tworzył, budował i jak już wspomniałam pracował jako kreślarz dla lotniska. I oczywiście realizowali zlecenia. Często pracowali razem nad realizacjami. Na przykład w dawnym hotelu Hevelius stworzyli panneau składające się z rozrzeźbionych, przestrzennych kafli, czy też płaskorzeźbę zatytułowaną „Fale” w budynku gdańskiego Domu Technika. Tworzyli również prace o charakterze sakralnym. Realizowali wiele różnych prac do wielu kościołów. Ich wspólnym dziełem jest między innymi Kaplica Ludzi Morza w Bazylice Mariackiej. Smutne jest tylko to, że często ich prace są anonimowe. Brakuje choćby skromnego zaznaczenia autorstwa. Ale wracając do pytania o to jak sobie radzili to odpowiem, że byli ludźmi zaradnymi ale i skromnymi. Cieszyło ich to co mieli a nie potrzebowali wiele. Jednak na pewno było ciężko. Do tego, że dziadek zmarł w tak młodym wieku, mogło się przyczynić również przemęczenie.

G.T.S.- A jak zaczęła się ich przygoda z ceramiką?

A.K.- Jeszcze w czasie studiów dziadkowie znaleźli się w grupie ceramików „Kadyny”, którą kierowała prof. Hanna Żuławska. Artyści pracowali w nowo powstałych w roku 1956 Zakładach Ceramicznych w Kadynach dokąd jeździli na plenery. Do grupy tej należało sporo artystów, którzy wywarli duży wpływ na rozwój tej dziedziny sztuki. Oprócz dziadków warto wymienić choćby drugie małżeństwo, Marię i Zbigniewa Alkiewiczów, Swietlanę Zerling czy Edwarda Roguszczaka.

G.T.S.- Studiuje Pani na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jaki wpływ na wybór uczelni miały Pani korzenie?

A.K.- Początkowo wybrałam muzykę. Uczęszczałam do Szkoły Muzycznej. Jednak droga pokoleniowa, rodzinna wytyczyła ten obecny kierunek. Pierwsze moje studia ukończyłam na Wydziale Rzeźby i Intermediów gdańskiej ASP. Obecnie studiuję na Wydziale Grafiki. Długo nie byłam tego świadoma, ale zauważyłam swoją fascynację bryłami, formami geometrycznymi, czy architektonicznymi. Być może zapisały się gdzieś w podświadomości, kiedy w dzieciństwie oglądałam prace dziadka.

G.T.S.- Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów artystycznych.

 

 

 

 

 

Our website is protected by DMC Firewall!